I lost myself
Jara Cię jarasz się
Nawet nie wiem czy wiesz, co to znaczy.
Nie pisałabym, gdyby nie stare maile i sen, który właśnie sobie przypomniałam.
Wymieniłeś już tylu poetów, że nie zapamiętałam nazwisk.
Przecież masz nadzieję, że przekąsisz jeszcze młodszą w swoim stażu.
Lubisz duże ryzyko. To nie jest ryzyko, ale śmierć. Twoja była żona pokaże zdjęcia Twoim dzieciom. Twój syn miał na mnie ochotę - sam tak mówiłeś, pamiętam.
Nie jest żadnym szaleństwem to, co działo się. Wspomnienie tego nie sprawia mi przyjemności.
Może to miała być kolejna inspiracja. Koledzy plują w twarz Tobie, wcale nie zazdroszczą sytuacji.
Dlatego wracasz tam, skąd przyszedłeś. Szkoda, że nie byłam chłopcem, prawda?
Od tamtego czasu nie śpię dość dobrze.
Nie czuję się bezpiecznie w domu, gdziekolwiek.
Myślę o wielkim pożarze, napaści, wypadku, śmierci.
Przynajmniej wiem, gdzie jest moje miejsce.Nauczyłeś mnie tego.
Siedzisz nad uchem: rób coś wreszcie, nawet cokolwiek. Nie? Będziesz tyć i tyć.
Niedługo zobaczysz, jak bardzo udaje się nic nierobienie.
Tylko gdzie?
W pociągu, na lotnisku, w centrum wilgotności wyspy, Sudetach, Bieszczadach, pogrzebie
czy jeszcze w szpitalu?