środa, 26 stycznia 2011



I lost myself



Jara Cię jarasz się
Nawet nie wiem czy wiesz, co to znaczy.
Nie pisałabym, gdyby nie stare maile i sen, który właśnie sobie przypomniałam.
Wymieniłeś już tylu poetów, że nie zapamiętałam nazwisk.
Przecież masz nadzieję, że przekąsisz jeszcze młodszą w swoim stażu.
Lubisz duże ryzyko. To nie jest ryzyko, ale śmierć. Twoja była żona pokaże zdjęcia Twoim dzieciom. Twój syn miał na mnie ochotę - sam tak mówiłeś, pamiętam.  
Nie jest żadnym szaleństwem to, co działo się. Wspomnienie tego nie sprawia mi przyjemności.
Może to miała być kolejna inspiracja. Koledzy plują w twarz Tobie, wcale nie zazdroszczą sytuacji.
Dlatego wracasz tam, skąd przyszedłeś. Szkoda, że nie byłam chłopcem, prawda?

Od tamtego czasu nie śpię dość dobrze.
Nie czuję się bezpiecznie w domu, gdziekolwiek.
Myślę o wielkim pożarze, napaści, wypadku, śmierci.
Przynajmniej wiem, gdzie jest moje miejsce.Nauczyłeś mnie tego.
Siedzisz nad uchem: rób coś wreszcie, nawet cokolwiek. Nie? Będziesz tyć i tyć.
Niedługo zobaczysz, jak bardzo udaje się nic nierobienie.
Tylko gdzie?
W pociągu, na lotnisku, w centrum wilgotności wyspy, Sudetach, Bieszczadach, pogrzebie 
czy jeszcze w szpitalu?












Odwracają się głowy

Odwracają się głowy w moją skromną stronę.
Lubią gdzieś należeć przez pożądanie oskarżając niewinnych,
w końcu każdy boi się zostać odrzucony.


Twoja osoba stała się Makbetem,
to już druga zagubiona naprawdę, nieodróżniająca
dobra od zła, istota (human being?) którą znam.


Nie-dziękuję ci za doświadczenie,
a tamta mnie prosi: odezwij się czasem.
Nie-czucie potrzeby zniewala.


Pogardzę tobą w twoim najgorszym dniu życia.
Śmierć będzie dla ciebie wybawieniem.
Rycz, po tysiąckroć rycz.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

To zalejemy się jak jasna cholera


13.08.2010 r.

Pociąg osobowy do Krzyża przez Rokietnicę, Szamotuły, Wronki
odjedzie z toru przy peronie czwartym.
Planowy odjazd pociągu 22.47.


Papierosy nie tylko przy kawie
w duszących pomieszczeniach
i jestem cała mokra,
nie po to zakładałam czarną koszulę żeby teraz cały świat widział mój pot z solą.
Solą nie-szczęścia, a bardziej to nie-świadomości.
Jestem w dwóch miejscach.
Nie jestem konkretnie.